„Polacy zasługują na
własnego Eragona”
„Pisarz jest
nagi!”1, można śmiało zakrzyknąć, parafrazując słynnego Duńczyka.
Bezpowrotnie minęły czasy, w których autorów traktowano niemal jak bóstwa,
kreatorów obdarzonych nadnaturalnym talentem. Czytelnicy w napięciu oczekiwali
na książki ulubionego twórcy, piszącego pod wpływem mitycznej Muzy. Gdy po
miesiącach, a czasami latach ukazywała się upragniona lektura, wszystko
schodziło na dalszy plan. Pensjonariuszki czytały z wypiekami na twarzy Jane
Austen, a chłopcy w przykrótkich spodenkach pochłaniali kolejne dzieła Juliusza
Verne’a. Jeżeli nawet pojawiało się rozczarowanie, zrzucano to na ułomność
odbiorcy. Autor tworzący słabe dzieło „wyprzedzał pokolenia”, bądź „stracił
wenę”. Zawsze pozostawał kimś w rodzaju upadłego króla literatury. A czytelnicy
oczekiwali przełomu. Czy dzisiaj taka sytuacja miałaby miejsce? Czy
czekalibyście na kolejne odcinki powieści? Czy Sienkiewicz publikujący na
łamach „Czasu” zdobyłby sławę w XXI wieku?
Pisarz epoki
Internetu stracił atrybuty boskości. Stał się po części rzemieślnikiem,
zarabiającym na życie za pomocą słów. Czytelnicy nie muszą cierpliwie czekać.
Mają możliwość swobodnego komentowania postępów w pracy (aktualny przykład
George’a R. R. Martina) i wyrażania niezadowolenia z pewnych rozwiązań
fabularnych. Autora można anonimowo opluć, często stosując prostackie
argumenty. Czy przez to czytelnicy są mądrzejsi? Czy większość nie sięga po
kolejne książki sławnych autorów, kierując się „znanym nazwiskiem”? Nieistotne,
że pan X powiela utarty schemat w czterdziestej książce, wszyscy go czytają.
Czy nie stajemy się przez to „pensjonariuszkami XXI wieku”?
W takich
warunkach debiutanci mają kłopot, próbując wejść na polski rynek. Dotyczy do
zarówno dzieł banalnych, szablonowych, jak również doskonale dopracowanych.
Jedną z takich osób jest autor „Ariona – Ścieżki Wybrańca”, któremu już na
wstępie przypięto łatkę „polskiego Paoliniego”. Wszystko z powodu wieku, w
jakim stworzył książkę, jak również pewnych rozwiązań fabularnych.
Jakub
Strzakłowiec w swoim debiucie nakreślił losy młodego chłopca. Nesko
niespodziewanie traci całą rodzinę. Z pomocą przychodzi mu grupa wysokich
elfów, oferując mu bezpieczne schronienie. W nowym domu poznaje prawdę o sobie
i czekającym go losie. W odległej krainie rośnie potęga złego władcy, a siły
ciemności planują podbój innych ras. Chłopiec musi się wiele nauczyć, aby
ruszyć w podróż pełną nagłych zwrotów akcji i wspaniałych przygód. Na szlaku
zrozumie, czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość i poświęcenie. Czy mu się uda, a
co ważniejsze, czy historia jego wyprawy zasługuje na uwagę czytelników?
Po
przeczytaniu poprzedniego akapitu, można dojść do wniosku, że jest to niezwykle
prosta opowiastka fantasy. Schemat „od zera do bohatera” przewija się w literaturze
od dawna. Czasami przybiera formę wspaniałej historii drogi do odległego celu,
pełnej zapadających w pamięć momentów. Niestety w wielu przypadkach stacza się
do fabuły na miarę infantylnej gry komputerowej z kolejnymi zadaniami do
wykonania. Losy Ariona (historię imienia pozostawię do samodzielnego odkrycia)
stale balansują pomiędzy tymi dwoma kategoriami, z delikatną przewagą na
korzyść zamysłu autora. Należy mu się ogromne uznanie za wprowadzenie postaci,
które towarzyszą głównemu bohaterowi. To w ich różnorodności, wyrażanej przez
odmienne umiejętności, sposób bycia, a nawet mówienia, można dostrzec olbrzymi
potencjał „Ariona...” O ile sama postać Nesko była mi przez większość lektury
obojętna, o tyle jego relacje z przyjaciółmi i napotkanymi postaciami stanowią
duży plus całej książki. Momentów, w których śmiałem się z zabawnych dialogów,
było naprawdę dużo.
W moim przekonaniu największym atutem dzieła J.
Strzakłowieca nie są kreacje bohaterów, czasami niespójne logiczne lub
niepotrzebnie spłycone. „Ariona – Ścieżkę Wybrańca” wyróżnia bogaty i doskonale
dopracowany świat. Nietrudno zauważyć, że autor włożył w niego całe serce i
wiele wysiłku. Stworzony kontynent cechuje duża różnorodność. W poszczególnych
krainach panują odmienne warunki, rosną inne rośliny, a mieszkańcy mają
specyficzne obyczaje i źródła utrzymania. Czytelnik poznaje świat z
nieprzebytymi lasami, gorącymi stepami, a nawet lodową krainą. Popularna w
książkach tego gatunku mapa pozwala na uważne śledzenie losów głównego
bohatera. J. Strzakłowiec nie poprzestał na geografii. Jego świat posiada
skomplikowaną historię wpływającą na stosunki, które panują pomiędzy
poszczególnymi społecznościami. Tych jest naprawdę dużo. Oprócz ras typowych
dla fantasy takich jak elfy, krasnoludy i ludzie, występują tutaj gatunki
stworzone przez samego autora. Inne zamieszkują nietypowe miejsca (np.
wiwerny), bądź mają oryginalne sposoby walki (np. gobliny). Czytelnik nie musi
się przy tym obawiać, że czegoś nie zrozumie. J. Strzakłowiec systematycznie wprowadza
wiadomości dotyczące gospodarki, religii, czy zwyczajów. Gdyby nie ogromna
dbałość o szczegóły, odbiór całości byłby zdecydowanie gorszy.
Czytając
„Ariona – Ścieżkę Wybrańca” stale można odnieść wrażenie, że trzyma się w
rękach baśń w konwencji fantasy. Książka jest nadzwyczaj dobrze skonstruowaną
historią, która zachwyci młodszych miłośników tego gatunku. Niestety postaciom
brakuje psychologicznej głębi, wprowadzającej do stworzonego świata odcienie
szarości. U Jakuba Strzakłowieca brakuje niejednoznacznych sytuacji. Od
początku wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Brakuje momentu zaskoczenia, kiedy
usta otwierają się szeroko, gdy lubiany bohater zdradza. Z tego powodu powieść
może rozczarować „starych wyjadaczy” fantastyki. „Arion...” ma niesamowity,
baśniowy klimat, jednak brakuje mu rozmachu znanego z dzieł m.in. Jarosława
Grzędowicza, czy Guya Gavriela Kaya. Ten powinien przyjść wraz z doświadczeniem
literackim.
Jednocześnie młody autor w książce wykorzystał
motywy znane z dzieł innych pisarzy. Uważny czytelnik z łatwością dostrzeże
nawiązania do literatury m.in. J. K. Rowling, J. R. R. Tolkiena, Ch.
Paoliniego, czy nawet... H. Sienkiewicza. W świecie Arionia żyją elfy,
przypominające mieszkańców Śródziemia, a główny bohater nawiązuje do Harrego Pottera.
W jaki sposób? Pozostawię to do samodzielnego odkrycia. Książka nie jest bowiem
wyłącznie zlepkiem pomysłów innych autorów. Jakub Strzakłowiec dodał mnóstwo
rozwiązań, które znajdziemy tylko u niego. Mieszając je z znanymi motywami
połączył „tradycję fantasy” z świeżością. Nie jest to wyłącznie cecha
debiutantów. Bardziej doświadczeni pisarze, chcąc trafić do szerszej grupy
odbiorców, tworzą w podobny sposób. Czy jest to pójście łatwiejszą drogą? Ilu
jest czytelników, tyle będzie odpowiedzi na to pytanie.
Niestety zawsze można znaleźć jakieś „ale”. W
przypadku „Ariona – Ścieżki Wybrańca” tym niedociągnięciem jest styl autora.
Najtrafniej charakteryzuje go słowo „nierówny”. Początkowe rozdziały mogą razić
drobnymi błędami językowymi, a także potknięciami w konstrukcji dialogów i
opisów. Na szczęście z kolejnymi całość ulega szybkiej i ogromnej poprawie.
Czytając pierwsze rozdziały musiałem zmuszać się do kolejnej strony, kończąc
starałem się oddalić moment rozstania z Arionem. Zbyt mocno przeniknąłem w jego
świat. Dużą zasługą jest lekkie pióro autora, który operuje prostym,
zrozumiałym językiem. Jeżeli będzie doskonalił swój warsztat, tak jak zrobił to
na przestrzeni książki, to w przeszłość odejdą zbyt szczegółowe opisy i
nadużywanie przymiotników.
Książka jest debiutem literackim. Jako taki posiada
plusy, ale i widoczne niedoskonałości. Na uznanie zasługuje wspomniany
wcześniej świat, w którym rozgrywają się wydarzenia. Autor zadbał również o
klimat baśni czytanej przed snem, kusząc szczyptą magii i patosu. Mniej lub
bardziej wyważonego. Słabo budowane napięcie przechodzi w wartką akcję i coraz
bardziej dostrzegalny nastrój grozy „Arion – Ścieżka Wybrańca” ma być w zamyśle
wprowadzeniem do kolejnych tomów. Pod tym względem spełnił swoje zadanie. Przed
autorem jest jednak dużo pracy w dopracowanie własnego stylu. Ten „dojrzewa” z
głównym bohaterem. Za minus można również uznać niedociągnięcia w kreowaniu
bohaterów i zbyt pobieżne przechodzenie do kolejnych wątków. Pozostaje mieć
nadzieję, że autor rozwinie całość w kolejnych tomach. Tak, żeby treść i szata
graficzna stały na tym samym poziomie. Ta ostatnia jest bowiem doskonała.
Podsumowując dzieło J. Strzakłowieca z pewnością
przypadnie do gustu tym, którzy szukają rozrywki okraszonej szczyptą magii. Krótkie
rozdziały i doskonała czcionka ułatwiają pochłanianie „Ariona...” w
zastraszającym tempie. Niektórych może razić, posługując się terminologią
malarską, „nieukształtowana kreska” autora. Z tego powodu jego książka zachwyci
szczególnie młodych miłośników fantastyki, którzy będą mogli utożsamiać się z
głównym bohaterem. Zakończenie pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem.
Kolejny tom może ostatecznie zmyć łatkę „polskiego Eragona”, a J.
Strzakłowiecowi przynieść bardziej wymagających fanów. Autora czeka dużo pracy,
ale szansa jest niepowtarzalna. Polscy czytelnicy zasługują nie tylko na
własnego Paoliniego, ale i oddech młodego pokolenia w rodzimej fantastyce.
Paweł
Informacje o
książce:
Tytuł:
Arion – Ścieżka Wybrańca
Autor: Jakub
Strzakłowiec
Rok polskiego
wydania: 2014 (pierwsze wydanie)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Novae Res
ISBN:
978-83-7942-010-0
Gatunek:
fantasy
MOJA OCENA: 7/10
Za książkę
bardzo dziękuję autorowi.
1. Oryginalnie „Patrzcie, przecież on jest nagi!”;
„Hans Christian Andersen, „Baśnie”, przeł. Stefania Beylin i Jarosław
Iwaszkiewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1956, s. 16
Sam tytuł, Polski Eragon, sprawił, że od razu zaczynam szukać gdzieś tej książki ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo polecam. :) Nie powinnaś się rozczarować, a przygody Ariona pod wieloma względami biją Eragona na głowę!
Usuń