sobota, 2 sierpnia 2014

"Arion - Ścieżka Wybrańca" - Jakub Strzakłowiec

„Polacy zasługują na własnego Eragona”
„Pisarz jest nagi!”1, można śmiało zakrzyknąć, parafrazując słynnego Duńczyka. Bezpowrotnie minęły czasy, w których autorów traktowano niemal jak bóstwa, kreatorów obdarzonych nadnaturalnym talentem. Czytelnicy w napięciu oczekiwali na książki ulubionego twórcy, piszącego pod wpływem mitycznej Muzy. Gdy po miesiącach, a czasami latach ukazywała się upragniona lektura, wszystko schodziło na dalszy plan. Pensjonariuszki czytały z wypiekami na twarzy Jane Austen, a chłopcy w przykrótkich spodenkach pochłaniali kolejne dzieła Juliusza Verne’a. Jeżeli nawet pojawiało się rozczarowanie, zrzucano to na ułomność odbiorcy. Autor tworzący słabe dzieło „wyprzedzał pokolenia”, bądź „stracił wenę”. Zawsze pozostawał kimś w rodzaju upadłego króla literatury. A czytelnicy oczekiwali przełomu. Czy dzisiaj taka sytuacja miałaby miejsce? Czy czekalibyście na kolejne odcinki powieści? Czy Sienkiewicz publikujący na łamach „Czasu” zdobyłby sławę w XXI wieku?

 Pisarz epoki Internetu stracił atrybuty boskości. Stał się po części rzemieślnikiem, zarabiającym na życie za pomocą słów. Czytelnicy nie muszą cierpliwie czekać. Mają możliwość swobodnego komentowania postępów w pracy (aktualny przykład George’a R. R. Martina) i wyrażania niezadowolenia z pewnych rozwiązań fabularnych. Autora można anonimowo opluć, często stosując prostackie argumenty. Czy przez to czytelnicy są mądrzejsi? Czy większość nie sięga po kolejne książki sławnych autorów, kierując się „znanym nazwiskiem”? Nieistotne, że pan X powiela utarty schemat w czterdziestej książce, wszyscy go czytają. Czy nie stajemy się przez to „pensjonariuszkami XXI wieku”?

W takich warunkach debiutanci mają kłopot, próbując wejść na polski rynek. Dotyczy do zarówno dzieł banalnych, szablonowych, jak również doskonale dopracowanych. Jedną z takich osób jest autor „Ariona – Ścieżki Wybrańca”, któremu już na wstępie przypięto łatkę „polskiego Paoliniego”. Wszystko z powodu wieku, w jakim stworzył książkę, jak również pewnych rozwiązań fabularnych.

Jakub Strzakłowiec w swoim debiucie nakreślił losy młodego chłopca. Nesko niespodziewanie traci całą rodzinę. Z pomocą przychodzi mu grupa wysokich elfów, oferując mu bezpieczne schronienie. W nowym domu poznaje prawdę o sobie i czekającym go losie. W odległej krainie rośnie potęga złego władcy, a siły ciemności planują podbój innych ras. Chłopiec musi się wiele nauczyć, aby ruszyć w podróż pełną nagłych zwrotów akcji i wspaniałych przygód. Na szlaku zrozumie, czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość i poświęcenie. Czy mu się uda, a co ważniejsze, czy historia jego wyprawy zasługuje na uwagę czytelników?

Po przeczytaniu poprzedniego akapitu, można dojść do wniosku, że jest to niezwykle prosta opowiastka fantasy. Schemat „od zera do bohatera” przewija się w literaturze od dawna. Czasami przybiera formę wspaniałej historii drogi do odległego celu, pełnej zapadających w pamięć momentów. Niestety w wielu przypadkach stacza się do fabuły na miarę infantylnej gry komputerowej z kolejnymi zadaniami do wykonania. Losy Ariona (historię imienia pozostawię do samodzielnego odkrycia) stale balansują pomiędzy tymi dwoma kategoriami, z delikatną przewagą na korzyść zamysłu autora. Należy mu się ogromne uznanie za wprowadzenie postaci, które towarzyszą głównemu bohaterowi. To w ich różnorodności, wyrażanej przez odmienne umiejętności, sposób bycia, a nawet mówienia, można dostrzec olbrzymi potencjał „Ariona...” O ile sama postać Nesko była mi przez większość lektury obojętna, o tyle jego relacje z przyjaciółmi i napotkanymi postaciami stanowią duży plus całej książki. Momentów, w których śmiałem się z zabawnych dialogów, było naprawdę dużo.

W moim przekonaniu największym atutem dzieła J. Strzakłowieca nie są kreacje bohaterów, czasami niespójne logiczne lub niepotrzebnie spłycone. „Ariona – Ścieżkę Wybrańca” wyróżnia bogaty i doskonale dopracowany świat. Nietrudno zauważyć, że autor włożył w niego całe serce i wiele wysiłku. Stworzony kontynent cechuje duża różnorodność. W poszczególnych krainach panują odmienne warunki, rosną inne rośliny, a mieszkańcy mają specyficzne obyczaje i źródła utrzymania. Czytelnik poznaje świat z nieprzebytymi lasami, gorącymi stepami, a nawet lodową krainą. Popularna w książkach tego gatunku mapa pozwala na uważne śledzenie losów głównego bohatera. J. Strzakłowiec nie poprzestał na geografii. Jego świat posiada skomplikowaną historię wpływającą na stosunki, które panują pomiędzy poszczególnymi społecznościami. Tych jest naprawdę dużo. Oprócz ras typowych dla fantasy takich jak elfy, krasnoludy i ludzie, występują tutaj gatunki stworzone przez samego autora. Inne zamieszkują nietypowe miejsca (np. wiwerny), bądź mają oryginalne sposoby walki (np. gobliny). Czytelnik nie musi się przy tym obawiać, że czegoś nie zrozumie. J. Strzakłowiec systematycznie wprowadza wiadomości dotyczące gospodarki, religii, czy zwyczajów. Gdyby nie ogromna dbałość o szczegóły, odbiór całości byłby zdecydowanie gorszy.

Czytając „Ariona – Ścieżkę Wybrańca” stale można odnieść wrażenie, że trzyma się w rękach baśń w konwencji fantasy. Książka jest nadzwyczaj dobrze skonstruowaną historią, która zachwyci młodszych miłośników tego gatunku. Niestety postaciom brakuje psychologicznej głębi, wprowadzającej do stworzonego świata odcienie szarości. U Jakuba Strzakłowieca brakuje niejednoznacznych sytuacji. Od początku wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Brakuje momentu zaskoczenia, kiedy usta otwierają się szeroko, gdy lubiany bohater zdradza. Z tego powodu powieść może rozczarować „starych wyjadaczy” fantastyki. „Arion...” ma niesamowity, baśniowy klimat, jednak brakuje mu rozmachu znanego z dzieł m.in. Jarosława Grzędowicza, czy Guya Gavriela Kaya. Ten powinien przyjść wraz z doświadczeniem literackim.

Jednocześnie młody autor w książce wykorzystał motywy znane z dzieł innych pisarzy. Uważny czytelnik z łatwością dostrzeże nawiązania do literatury m.in. J. K. Rowling, J. R. R. Tolkiena, Ch. Paoliniego, czy nawet... H. Sienkiewicza. W świecie Arionia żyją elfy, przypominające mieszkańców Śródziemia, a główny bohater nawiązuje do Harrego Pottera. W jaki sposób? Pozostawię to do samodzielnego odkrycia. Książka nie jest bowiem wyłącznie zlepkiem pomysłów innych autorów. Jakub Strzakłowiec dodał mnóstwo rozwiązań, które znajdziemy tylko u niego. Mieszając je z znanymi motywami połączył „tradycję fantasy” z świeżością. Nie jest to wyłącznie cecha debiutantów. Bardziej doświadczeni pisarze, chcąc trafić do szerszej grupy odbiorców, tworzą w podobny sposób. Czy jest to pójście łatwiejszą drogą? Ilu jest czytelników, tyle będzie odpowiedzi na to pytanie.

Niestety zawsze można znaleźć jakieś „ale”. W przypadku „Ariona – Ścieżki Wybrańca” tym niedociągnięciem jest styl autora. Najtrafniej charakteryzuje go słowo „nierówny”. Początkowe rozdziały mogą razić drobnymi błędami językowymi, a także potknięciami w konstrukcji dialogów i opisów. Na szczęście z kolejnymi całość ulega szybkiej i ogromnej poprawie. Czytając pierwsze rozdziały musiałem zmuszać się do kolejnej strony, kończąc starałem się oddalić moment rozstania z Arionem. Zbyt mocno przeniknąłem w jego świat. Dużą zasługą jest lekkie pióro autora, który operuje prostym, zrozumiałym językiem. Jeżeli będzie doskonalił swój warsztat, tak jak zrobił to na przestrzeni książki, to w przeszłość odejdą zbyt szczegółowe opisy i nadużywanie przymiotników.

Książka jest debiutem literackim. Jako taki posiada plusy, ale i widoczne niedoskonałości. Na uznanie zasługuje wspomniany wcześniej świat, w którym rozgrywają się wydarzenia. Autor zadbał również o klimat baśni czytanej przed snem, kusząc szczyptą magii i patosu. Mniej lub bardziej wyważonego. Słabo budowane napięcie przechodzi w wartką akcję i coraz bardziej dostrzegalny nastrój grozy „Arion – Ścieżka Wybrańca” ma być w zamyśle wprowadzeniem do kolejnych tomów. Pod tym względem spełnił swoje zadanie. Przed autorem jest jednak dużo pracy w dopracowanie własnego stylu. Ten „dojrzewa” z głównym bohaterem. Za minus można również uznać niedociągnięcia w kreowaniu bohaterów i zbyt pobieżne przechodzenie do kolejnych wątków. Pozostaje mieć nadzieję, że autor rozwinie całość w kolejnych tomach. Tak, żeby treść i szata graficzna stały na tym samym poziomie. Ta ostatnia jest bowiem doskonała.

Podsumowując dzieło J. Strzakłowieca z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy szukają rozrywki okraszonej szczyptą magii. Krótkie rozdziały i doskonała czcionka ułatwiają pochłanianie „Ariona...” w zastraszającym tempie. Niektórych może razić, posługując się terminologią malarską, „nieukształtowana kreska” autora. Z tego powodu jego książka zachwyci szczególnie młodych miłośników fantastyki, którzy będą mogli utożsamiać się z głównym bohaterem. Zakończenie pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem. Kolejny tom może ostatecznie zmyć łatkę „polskiego Eragona”, a J. Strzakłowiecowi przynieść bardziej wymagających fanów. Autora czeka dużo pracy, ale szansa jest niepowtarzalna. Polscy czytelnicy zasługują nie tylko na własnego Paoliniego, ale i oddech młodego pokolenia w rodzimej fantastyce.

Paweł

Informacje o książce:
Tytuł: Arion – Ścieżka Wybrańca
Autor: Jakub Strzakłowiec
Rok polskiego wydania: 2014 (pierwsze wydanie)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res
ISBN: 978-83-7942-010-0
Gatunek: fantasy
MOJA OCENA: 7/10


Za książkę bardzo dziękuję autorowi.

1. Oryginalnie „Patrzcie, przecież on jest nagi!”; „Hans Christian Andersen, „Baśnie”, przeł. Stefania Beylin i Jarosław Iwaszkiewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1956, s. 16

2 komentarze:

  1. Sam tytuł, Polski Eragon, sprawił, że od razu zaczynam szukać gdzieś tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo polecam. :) Nie powinnaś się rozczarować, a przygody Ariona pod wieloma względami biją Eragona na głowę!

      Usuń

Nie wstydź się, podziel się opinią! :)