„Zbrodnia niedoskonała”
Jednym z
filarów ludzkiej natury jest olbrzymia ciekawość. Nie zaspokaja się
poszerzaniem wiedzy naukowej i rozwiązywaniem wzniosłych problemów. O dziwo,
lubi nurzać się w bardziej przyziemnych sprawach. Nic tak nie potrafi zainteresować
przeciętnego pana X, jak odkrycie motywów zachowania pani Y. Chciałby „zajrzeć
do jej głowy”, dogłębnie poznać mentalność. Wydaje się, że dopiero wtedy jego
ciekawość osiągnęłaby stan nirwany. Co potęguje potrzebę poznania tajemnic
innych osób? Odpowiedź jest prosta – zło. Ludzi od zawsze fascynuje mroczna
strona duszy. Chcą wiedzieć, jak święty może stać się zbrodniarzem. Najbardziej
zdeterminowali kończą w więzieniach lub zakładach psychiatrycznych. Pozostali
czytają kryminały.
Obecnie można
wybierać w interesujących pozycjach zagranicznych, jak również rodzimych
autorów. Tymczasem kilkanaście lat temu sytuacja była zgoła odmienna. Kiedy
Marek Krajewski wydawał pierwszą powieść, polskie kryminały znajdowały się w
odwrocie. Rocznie pojawiało się zaledwie kilka tytułów i wszystko wskazywało,
iż gatunek zakończył swoją świetność na zmarłej rok temu Joannie Chmielewskiej.
Czytelnicy sięgnęli z wahaniem po „Śmierć w Breslau” i... zostali oczarowani.
Nastąpiła eksplozja kolejnych talentów, a postać Eberharda Mocka doczekała się
miana „kultowej”. Gwałtowny rozwój podgatunków polskiego kryminału nie
przebiegał równomiernie. W ostatnich latach na prowadzenie wysunęły się bowiem
tytuły „retro”, których autorzy odnosili większe lub mniejsze sukcesy
czytelnicze i medialne.
Jedną z
takich osób jest Małgorzata Kochanowicz (właściwie Ziółkowska). Debiutując trzy
lata temu, nie przeniosła czytelników w lubiane przez wielu autorów
dwudziestolecie międzywojenne. Jej „Latarnie umarłych” rozgrywają się
wcześniej, na przełomie XIX i XX wieku, kiedy do Krakowa przybywa Witold
Korczyński. Losy mężczyzny ukazuje również „Poszukiwana” będąca kontynuacją
cyklu o wykreowanym przez autorkę detektywie. Wydawałoby się, że wielokulturowe
miasto i zawiłe śledztwo gwarantują ciekawą lekturę. Tak, o ile oba elementy
zostaną połączone w przemyślaną całość. Czy tę spójność znajdziemy w
„Poszukiwanej”?
Sam początek
intrygi jest niezwykle obiecujący. W Krakowie policja znajduje ciało małego
chłopca. W tym samym czasie prywatny detektyw Witold Korczyński zostaje
zmuszony do współpracy z szanowanym przemysłowcem. Stanisław Wereszyński zleca
mu odnalezienie żony, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Niestety
główny bohater nie może mu odmówić, a odkrywając kolejne sekrety, mimowolnie
wkracza w świat brudnych zaułków i podrzędnych szynków. Z czasem sam zacznie
brać udział w pokrętnej grze, w której nie bez znaczenia będą demony z
przeszłości.
Ten krótki
opis może sprawiać wrażenie, że „Poszukiwana” zapewni kilka godzin
intelektualnej rozrywki. Po dobrym kryminale czytelnik nie oczekuje wyłącznie
taniej sensacji, pełnej strzelanin z hektolitrami krwi. Liczy, że razem z
głównym bohaterem będzie łączył kolejne elementy układanki. Protagonista nie
musi być przy tym błyskotliwym geniuszem. Wystarczy, że ułoży plan, który
konsekwentnie zrealizuje. Tymczasem Witolda Korczyńskiego można nazwać
„detektywem z przypadku”. Wprawdzie przemierza Kraków w poszukiwaniu śladów
zaginionej, jednak pozostaje zależny od skuteczności innych osób, jak również...
szczęśliwych zbiegów okoliczności. Oczywiście należy pamiętać, że techniki
śledcze w 1904 r. były pozbawione nowoczesnych udogodnień, a informatorzy i
nagłe zwroty akcji wpisują się w konwencję kryminału. Gdy jednak ich ilość
nadmiernie wzrasta, a bohater zbyt często zleca zadania innym osobom, ma się
wrażenie jego niekompetencji. Na odparcie takiego zarzutu nie pomoże nawet
biografia Korczyńskiego. Ta jest niezwykle barwna, pełna zagranicznych przygód,
romansów i tajemnic. Z kart „Poszukiwanej” wyłania się obraz człowieka, który
nie jest jedynie jednowymiarową kreacją literacką. Jego charakter doskonale
określa Wereszyński: „Pan po prostu nie może żyć bez tego dreszczyku emocji,
bez zapachu krwi.”1 Szkoda, że umiejętności i temperament nie
znajdują przełożenia w prowadzonym śledztwie, a do Korczyńskiego można mieć co
najwyżej stosunek obojętny.
Kryminał
retro nie buduje swojej siły wyłącznie na protagoniście. Zazwyczaj tworzy się
go według utartego „przepisu”. Kolejni autorzy umieszczają swoich detektywów w
miastach, w których dawniej stykały się przeróżne kultury. Czytelnik na
kolejnych stronach odkrywa nieistniejący już świat, pełen wyrazistych stróżów
porządku i przestępców, w którym nawet zbrodnia była „lepsza”. Z tego powodu
Wrocław, Kraków, bądź Lublin są doskonałymi sceneriami, nagminnie
wykorzystywanymi przez pisarzy.
Umieszczając
akcję w cesarsko-królewskim Krakowie, autorka stanęła przed szansą nadania
swojej powieści unikalnego charakteru. Z tego zadania wywiązała się naprawdę
dobrze. Niezwykle łatwo dostrzega się pracę włożoną w badania nad historią
miasta. Pojawiające się nazwy uliczek, sklepów położonych przy Rynku Głównym i
znanych hoteli stanowią ogromny atut „Poszukiwanej”. Czytelnik ma możliwość
poznania uroku Plant, jak również niebezpieczeństw podrzędnych dzielnic.
Niestety świat przedstawiony w powieści nie ustrzegł się przed
niedociągnięciami. W moim odczuciu wszystko zostało jedynie zaznaczone, podane
poprawnie, ale bez wzbudzania niepohamowanego zachwytu. Autorka zbombardowała
odbiorców różnorodnymi faktami, którym najczęściej brakowało kilku zdań
wyjaśnienia, nie mówiąc już o stworzeniu spójnej całości.
Pisanie
kryminałów retro wymaga niezwykłej uwagi. Z jednej strony autor może popaść w
manierę szczegółowego charakteryzowania epoki, co zepchnęłoby samą zbrodnie na
dalszy plan. Z innej poprzestanie na zaledwie kilku nawiązaniach do faktów
historycznych, wykazując się swoją niewiedzą lub ignorancją. „Poszukiwana”
balansuje pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Pani Kochanowicz punktowo wymienia
mnóstwo informacji. Być może był to celowy zabieg, mający zachęcić do własnych
badań tamtego okresu. Obawiam się jednak, iż przyniesie całkowicie odwrotny
skutek.
Wrażenie
potęguje sposób prowadzenia intrygi. Początkowo akcja toczy się niezwykle
wolno, wręcz rozwlekle. Dopiero w ostatnich rozdziałach nabiera rozpędu i
przeradza się w szaleńczy galop ku zakończeniu, które następuje zbyt szybko i
nie jest w pełni zaskakujące. Już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron można
domyślić się rozwiązania fabuły. Niestety tajemnice, „które nie zawsze powinny
ujrzeć światło dzienne”2, wychodzą na jaw zbyt łatwo.
Istnieje
jednak aspekt, w którym autorce nie można postawić żadnych zarzutów. Tym
elementem jest styl, gdyż pani Kochanowicz użyła lekkiego i zrozumiałego języka
Nie popadła przy tym w monotonię, jej opisy cechują się bogatym słownictwem,
niewykorzystywanym w XXI wieku. Z tego powodu „Poszukiwaną” czyta się szybko, a
wrażenia czysto rozrywkowe są jak najbardziej pozytywne.
Kontynuację
losów Witolda Korczyńskiego niezwykle ciężko ocenić. Z jednej strony znajdzie
się w nim urokliwy klimat małomiasteczkowej Galicji. Na wspomnienie zasługuje
również osoba gospodyni detektywa, która została wykreowana w perfekcyjny
sposób. To ona, bardziej niż nazwy uliczek, nadaje „Poszukiwanej” wymowy retro.
Jej komediowa, momentami wścibska postać nie może zmniejszyć ilości minusów.
Jednym z nich jest zbyt dużo pobocznych bohaterów, które pojawiają się na
kartach powieści. Brakuje im głębi, dopracowanych charakterów. Podobnym
odczuciem można określić miejsce akcji, Witolda Korczyńskiego, intrygę, itd.,
itd. Możliwe, iż książka byłaby o wiele ciekawsza, gdyby autorka zwiększyła jej
objętość. Niestety czytelnik otrzymał dzieło, które przez niedopracowanie nie
wykorzystało ogromnego potencjału.
„Poszukiwana”
Małgorzaty Kochanowicz z pewnością będzie idealnym kryminałem na lato. Jej
prosta fabuła, ciekawy styl i niewielka objętość zapewnią godziny wspaniałej
rozrywki. Jeżeli jednak pojawiłaby się nadzieja na odkrycie kolejnego twórcy
wciągających kryminałów noir, to poczynania Witolda Korczyńskiego mogą
brutalnie rozczarować. Tym bardziej, że rodzime tytuły stoją na coraz wyższym
poziomie. Obecnie sama intryga i sieć kłamstw nie wystarczą, by zadowolić
wybrednych czytelników. „Kłamstwo nie miałoby sensu, gdyby prawda nie została
uznana za niebezpieczną”.3 Jeżeli jednak po jej poznaniu zamiast
oczekiwanej palpitacji serca otrzymuje się delikatne drżenie, tytułu nie obroni
nawet świat „retro”. Pozostaje żałować, iż „Poszukiwana” nie odnalazła swojego
miejsca w czołówce gatunku.
Paweł
Informacje o
książce:
Tytuł:
Poszukiwana
Seria:
Witold Korczyński (tom II)
Autor:
Małgorzata Kochanowicz
Rok polskiego
wydania: 2013 (pierwsze wydanie)
Wydawnictwo:
Instytut Wydawniczy Erica
ISBN: 978-83-62329-76-2
Gatunek:
kryminał/sensacja/thriller
MOJA OCENA: 5/10
1. Małgorzata Kochanowicz, „Poszukiwana”, Instytut Wydawniczy Erica,
2013, s. 250
2. Małgorzata Kochanowicz, „Poszukiwana”, Instytut Wydawniczy Erica,
2013, tekst z okładki
3. Robert Galbraith, „Wołanie kukułki”, przeł. Anna Gralak, Wydawnictwo
Dolnośląskie, 2013, s. 160
Nigdy nie umiałam zrozumieć ludzi, którzy kochają kryminały, Fakt, nie przeczytałam jeszcze żadnej takiej pozycji, lecz po prostu mnie do takich historii nie ciągnie kompletnie. Sądzę, że skoro dla Ciebie jest to średnia historia to dla mnie byłaby nie do przejścia
OdpowiedzUsuńSam kiedyś nie przepadałem za kryminałami. Teraz za dobry "mógłbym zabić", :) Te retro lubię szczególnie, ponieważ stanowią pewien wycinek przeszłości. Niestety kryminały to taki gatunek, który zazwyczaj jest jednorazową rozrywką. Żałuję, że "Poszukiwana" nie spełniła moich oczekiwań (być może wygórowanych).
UsuńObecnie przygoda z kryminałami zaczyna się od dobrej powieści skandynawskiej lub klasyki. Tę pierwszą grupę sam odkrywam, ale mogę śmiało polecić dzieła sir A. C. Doyle, czy A. Christie. Z kryminałów retro dorzucę: książki Krajewskiego i Wrońskiego, a także mniej znaną "Carską roszadę" oraz "Pana Whichera w Warszawie".
Masz podobne odczucia jak ja. Powiem Ci, że napisałeś piękną, profesjonalną recenzję. Wielkie gratulacje.
OdpowiedzUsuńW takim razie mój osąd jest umocniony. :) Bardzo dziękuję za miłe słowa!
Usuń