„Pocztówki z Kanady”
Na świecie
istnieje wiele typów literatury. Są książki „do poduszki”, które mają na celu
dostarczać wyłącznie prostej rozrywki i chwili wytchnienia od szarej
codzienności. Inne zachwycają bogatym i szczegółowo dopracowanym światem oraz
fabułą. Określa się je często nadużywanym ostatnio słowem „epickie”. To przy
nich zwykle pada zdanie: „jeszcze jeden rozdział/strona/akapit i kończę”.
Istnieją również książki poruszające emocje odbiorcy. Im lepsza, tym sięga po
te głębiej ukryte, wręcz zapomniane. Niestety, często twórcy stosują przy tym
proste (czasami „prostackie”) chwyty: wpadają w płaczliwy ton lub tworzą
rozczulającą historie. Tymczasem prawdziwa wielkość autora polega na tym, że w
zwykłym, surowym zdaniu potrafi zawrzeć bogactwo doznań.
Wybitny
prozaik z początku dwudziestego wieku, Franz Kafka powiedział: „Twórczość jest
zawsze tylko ekspedycją w kierunku prawdy”1. Bogactwo form i
barokowa maniera pisania są niczym w zestawieniu z prostym, dosadnym przekazem.
To w tym drugim przypadku czytelnik zakończy lekturę w szoku, z otwartymi ze
zdziwienia lub oburzenia ustami. Pozostawiony samemu sobie będzie analizował
fabułę po wielokroć, często przeżywając wszystko o wiele mocniej, niż w trakcie
pochłaniania kolejnych stron.
Dlaczego o
tym piszę? Niespodziewanie wpadła mi w ręce książka, którą być może zachwyciłby
się nawet autor „Procesu”. Pozycja będąca jednym wielkim zaskoczeniem. Zbiór
opowiadań tak różnorodnych, a jednocześnie łączących się w spójna całość.
Dzieło obok którego nie można przejść obojętnie. Jest „kosmiczne”, podobnie jak
tytuł, który nosi. Po zakończeniu lektury, kolejny raz umocniłem się w
przekonaniu, że ciągle mało wiem o literaturze. Przepraszam bardzo,
Literaturze.
Wydane niedawno
w Polsce „Księżyce Jowisza” Alice Munro skłaniają do przewartościowania pewnych
obiegowych opinii. Osobiście należę do czytelników, którzy zbiory opowiadań
traktują po macoszemu. Być może wynika to jeszcze z okresu szkolnego i licznych
nowelek. Z pewnością jednak ze znalezieniem naprawdę dobrego opowiadania jest
duży kłopot. Nawet wybitni autorzy mogą nie radzić sobie z krótką formą
literacką. Nie potrafią na kilkunastu stronach stworzyć przekonującego świata,
spłycają i upraszczają fabułę. W ten sposób czytelnik dostaje opowiadanie
przypominające schematyczny algorytm lub rozmamłaną papkę. Inni z kolei
zachwycają czytelników szczegółami, ale nie mają umiejętności zwolnienia akcji.
Prawdopodobnie z tego wynika żal, ze zbyt szybko zakończonej lektury i
konieczności „pożegnania się” z bohaterami. Na szczęście kanadyjska pisarka nie
należy do żadnej z tych grup.
Początkowo
sądziłem, że „Księżyce Jowisza” przeczytam na zasadzie obowiązku. Wstyd się
przyznać, ale kanadyjską literaturę postrzegałem wyłącznie przez pryzmat Lucy
Maud Montgomery. Jednocześnie okładka i umieszczony z tyłu opis delikatnie
sugerowały twórczość z działu „kobieca”. Ciążyła nade mną wizja opowiadań o
uproszczonym, romantycznym schemacie. W przełamaniu pomogła informacja, iż jest
to „najsłynniejsza pisarka”2 i „mistrzyni gatunku”3,
która za swoją twórczość uzyskała m.in. Nagrodę Bookera oraz Nagrodę Nobla
(2013). Już po kilku stronach wiedziałem, że byłbym o wiele uboższy, gdybym nie
poznał Munro.
Każde z
opowiadań stanowi pewnego rodzaju pocztówkę z Kanady. Czasami zielonej od
rozległych łąk i lasów, skąpanej w kolorowych kwiatach, czasami mroźnej i
ponurej. Pełnej szerokich przestrzeni, gór i kamiennych plaż. Świat, w którym
rozgrywają się wydarzenia nadaje im niepowtarzalny charakter. U Munro człowiek
koegzystuje z dziką przyrodą. Śmiało można postawić znak równości pomiędzy
surowością Kanady i prawdziwością treści. Nienarzucający się realizm stanowi
ogromny atut „Księżyców”.
Niepowtarzalność
twórczości Kanadyjki nie byłaby jednak możliwa bez doskonałych kreacji
bohaterów. Część z nich przewija się w kilku opowiadaniach, inni pojawiają się
w konkretnych historiach. Wszyscy, nawet epizodyczni, zostali nakreśleni w
mistrzowski sposób. W tym miejscu należy oddać hołd Alice Munro. Do stworzenia
wiarygodnych postaci nie potrzebowała długich zdań i rozbudowanych opisów.
Oszczędność pod każdym względem stanowi wyznacznik stylu pisarki. W jej
opowieściach nie liczy się, aż tak bardzo wygląd. Bohaterki, gdyż to kobiety są
głównymi postaciami, są zdecydowanie lepiej przedstawiane przez swoje
zachowanie i stan emocjonalny, w którym się znajdują. Każda z nich jest inna, w
różnym etapie życia i sytuacji rodzinnej. Na kartach książki spotkamy m.in.
niekochane żony, samotne starsze panie, ciekawskie młode dziewczyny. Są
przeciwieństwem popularnego heroizmu głównych bohaterów. Mają rozterki, wahania
nastrojów i momenty zwątpienia. Mężczyźni nie są oczywiście pominięci.
Wprawdzie nie grają głównych ról, jednak to ich charaktery i sposoby bycia,
wpływają na przebieg fabuły, warunkują postępowanie kobiet.
„Księżyce
Jowisza” bronią się wyjątkowym nastrojem. Nie jest w nim istotny wygląd, nie
liczy się również czas i miejsce rozgrywanych wydarzeń. Często poznajemy je
bowiem w sposób niechronologiczny. Swoją siłę zawdzięczają mistrzowskiemu
opanowaniu prostoty wypowiedzi przez Munro. Czytelnik bardzo często
pozostawiony jest samemu sobie, musi domyślać się pewnych faktów, emocji.
Bohaterki nie mówią wszystkiego. Odkrywają jedynie jedną stronę historii. Autorka
razem z czytelnikiem są obserwatorami urywków życia, przedstawianymi bez
większego wartościowania.
Książka jest
bogata przez swoją oszczędność. Dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie.
„Kamień w polu” przywołuje spokój znany z „Ani z Zielonego Wzgórza”. „Sezon na
indyka” i „Wypadek” mają w sobie nastrój Świąt Bożonarodzeniowych. Jeszcze inne
opowieści idealnie wpisują się w okres wakacyjny. Wszystkie składają się na
pełną paletę uczuć. Spokój i rozwaga bijąca ze słów nie pokrywa się z tym, co
dzieje się w głowie czytelnika. Również po odłożeniu książki.
Wspominany
już kilkakrotnie styl Munro zasługuje na odrębny akapit. W zbiorze spotkamy
opowiadania pisane w pierwszej, jak i w trzeciej osobie. Niezależnie od formy
pojawia się zrozumienie sytuacji prezentowanych kobiet (oraz mężczyzn), pewnego
rodzaju utożsamianie się z nimi. Spełnia się ogromne marzenie autorki, aby
wszystkie jej opowiadania traktować w identyczny sposób. Część (wedle jej słów)
pochodzi bowiem z osobistych doświadczeń, inne są zasłyszanymi lub
zaobserwowanymi historiami. Prawdopodobnie odbiór całości byłby o wiele gorszy,
gdyby nie solidna praca tłumaczki.
Czy „Księżyce
Jowisza” mają wady? Na początku może odstraszać styl pisarki. Osoby, które
poszukują w książkach wyłącznie piękna i przyjemnych zakończeń będą
rozczarowane. Mało tego! Odbiorcy chcący znaleźć jakiekolwiek zakończenie mogą
być niemiło zaskoczeni. Munro bardzo często urywa opis wydarzeń bez zbędnego
komentarza lub podsumowania. Jej pocztówka dobiegła końca, obraz w kalejdoskopie
przestał się poruszać. Czytelnik zostaje opuszczony, gdy się tego najmniej
spodziewa. Wtedy zaczyna myśleć. Roztrząsać. Analizować.
Czym jest ta
książka? To swoista pieśń sławiąca życie we wszystkich odcieniach. Pełnego
jasnych momentów, jak obiad w przytulnej restauracji, śpiew na werandzie lub
atmosfera świat. Zawierającego różne formy miłości, zazdrości, nienawiści i
chłodnej obojętności. Życia, w którym funkcjonuje śmierć i cierpienie. Czytając
„Księżyce” niespodziewanie nasunęło mi się skojarzenie z twórczością
Hemingwaya. Dla kogo mogę ją polecić? Dzieło Alice Munro poruszy praktycznie
każdego. Oczywiście nie wszystkie opowiadania będą ocenione w ten sam sposób.
Ja również wahałem się czytając kolejne. Kiedy jednak kończyłem ostatnie,
tytułowe, zostałem wrzucony na głęboką wodę. Wtedy już wiedziałem, że dla mnie
książka będzie początkiem przygody w świecie Alice Munro. Tym prawdziwym, a
jednocześnie magicznym. Tak, jak prawdziwy jest człowiek.
Paweł
Informacje o
książce:
Tytuł: Księżyce
Jowisza
Tytuł oryginalny: The Moons of Jupiter
Autor: Alice
Munro
Rok publikacji:
1982
Rok polskiego
wydania: 2014 (pierwsze wydanie)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Agnieszka Pokojska
ISBN: 978-83-08-05363-8
Gatunek: lit.
współczesna zagraniczna
MOJA OCENA: 10/10
1. Gustav Janouch, „Rozmowy z Kafką: Notatki i wspomnienia”, przeł.
Janusz Borysiak, Ernest Dyczek, Wydawnictwo Czytelnik, 1993
2. Alice Munro, „Księżyce Jowisza”, przeł. Agnieszka Pokojska,
Wydawnictwo Literackie, 2014, tekst z okładki
3. Alice Munro, „Księżyce Jowisza, przeł. Agnieszka
Pokojska, Wydawnictwo Literackie, 2014, tekst z okładki (fragment wypowiedzi
Juliusza Kurkiewicza z „Gazety Wyborczej”)
Zwróciłam uwagę na okładkę :) Teraz tym bardziej jestem ciekawa zawartości.
OdpowiedzUsuńPolecam:) Okładki z najnowszych wydań mają w sobie coś przyciągającego. Co do zawartości to... trzeba po prostu przeczytać. Porusza nawet twarde męskie serca:)
UsuńJestem chyba jedną z tych prostszych osób, którym taki przekaz nie odpowiada. Byłam zachwycona, kiedy dostałam jej książkę. Równie mocno byłam jednak zdziwiona, kiedy książka tak znacznie odbiegała od moich oczekiwań. Jestem trochę zawiedziona. Liczyłam na coś innego. ;)
OdpowiedzUsuńNa tym polega piękno literatury, że każdy znajdzie coś dla siebie. :) Nie ma osób "prostszych". Sama Munro ma tak charakterystyczny styl, że wywołuje u czytelników skrajne doznania.
Usuń