środa, 18 czerwca 2014

"Wołanie kukułki" - Robert Galbraith (J. K. Rowling)

„Gdy kukułka woła, kormoran ma kłopoty, a rudzik dostaje nowe piórka”

Od pewnego czasu miałem ogromną potrzebę sięgnięcia po dobry i niebanalny kryminał. Niestety, autorzy skandynawscy (przy ogromnym szacunku do ich twórczości) nie potrafią zarazić mnie swoim północnym klimatem. Jednocześnie nie przepadam za nieustanna gonitwą na złamanie karku głównego bohatera lub emanowaniem niepotrzebną w wielu miejscach brutalnością. Jestem zdecydowanym zwolennikiem książek, które poprzez działania postaci powoli odkrywają swoje tajemnice, zachowując od początku do końca logiczną spójność z wątkami pobocznymi oraz światem przedstawionym. Z tych powodów mnóstwo czasu poświęcam, wybierając książkę z tego gatunku.

 Pewnego dnia, kilka miesięcy temu, moją uwagę zwróciła pozycja znajdująca się na honorowym miejscu w jednej z warszawskich księgarni. Wzrok przykuła klimatyczna okładka, przedstawiająca kroczącego samotnie mężczyznę w długim płaszczu. Z racji niecierpliwego oczekiwania na kolejny sezon Sherlocka, natychmiast dostałem nieuzasadnionego skojarzenia z tą popularną produkcją BBC. Zaintrygowany tytułem, machinalnie sięgnąłem po dość grubą książkę. Informacja, że nieznane nikomu nazwisko jest pseudonimem autorki znanej z serii o młodym czarodzieju, znacznie zwiększyło moje zainteresowanie. J. K. Rowling stworzyła kryminał? Jako wierny (mimo nieubłaganego upływu lat) fan Harry’ego Pottera musiałem przekonać się, czy „Robert Galbraith” zanotował udany debiut. Szczególnie, że J. K. Rowling próbowała już swoich sił w innych gatunkach literackich (doceniony przez krytyków „Trafny wybór”).

W tym miejscu należy odnotować zamieszanie, jakie wywołało się po ujawnieniu, kto stał za tajemniczym pseudonimem. Notowania na serwisie Amazon i sprzedaż poszybowała w zastraszającym tempie w górę. Czy była to próba autorki na obserwowanie, jak jej powieść broni się sama, bez udziału mediów i znanego nazwiska? Czy może w grę wchodził również chwyt marketingowy z chłodną kalkulacją zysków wywołanych medialnym szumem? Pozostawiam te pytania do prywatnej oceny i przejdę do zachwalanej przez wielu fabuły.

Cała historia zaczyna się w pewien zimowy wieczór, kiedy w Londynie ginie znana modelka Lula Landry. Przeprowadzone policyjne śledztwo nie wykazuje niczego niepokojącego (jakżeby mogłoby być inaczej w powieści detektywistycznej). Sławna, bogata gwiazdka, popełniająca samobójstwo, nie dziwi komisarza Carvera i opinii publicznej. Brat modelki nie może się jednak pogodzić się z taką ocena wydarzeń, obsesyjnie trwając przy tezie o brutalnym morderstwie. Do rozwikłania całej zagadki potrzebuje detektywa. Przypadek (?) sprawia, że staje się nim główny bohater „Wołania kukułki” – Cormoran Strike.

Zgodnie z konwencją gatunku protagonistą jest mężczyzna „po przejściach”. W tym przypadku czytelnicy mają do czynienia z weteranem wojennym z Afganistanu, który w Londynie próbuje utrzymać się z pracy prywatnego detektywa. Niespodziewanie znajduje pomoc w osobie pracownicy z Tymczasowych Rozwiązań – Robin Ellacott. Jak potoczy się ich współpraca? Mogę tylko zdradzić, że moment ich poznania był nadzwyczaj gwałtowny i bolesny.

Relacja tej dwójki stanowi mocny filar, na którym opiera się powieść. Rowling wykonała swoje zadanie w niezwykle solidny, wręcz rzemieślniczy sposób. Robin nie stanowi wyłącznie „tła” dla działań głównego bohatera. Jej zaangażowanie i czynny udział w śledztwie (z czasami naiwnym podejściem do pracy detektywa) od początku wzbudza sympatię. Z kolei w osobę Strike’a trzeba się bardziej „wgryźć”. Początkowo jego postać nie wzbudzała podczas lektury żadnych, dosłownie żadnych emocji. Ta obojętność rozwiała się na szczęście w trakcie lektury kolejnych stron „Wołania kukułki”. Ze zdumieniem odkryłem, że zaczynam mu kibicować. W tym oczywiście ogromna zasługa Rowling. Przemyślenia detektywa i jego zamiary ukryła przed Robin, jak i czytelnikami. W moim odczuciu było to udanym zabiegiem. Dzięki niemu panna Ellacott stała się jeszcze bliższa, Strike zyskał na szacunku, a zakończenie sprawiło, że siedziałem  i dosłownie „połykałem” strony w kolejnych dreszczach emocji. W mojej prywatnej ocenie warto wspomnieć o dodatkowym plusie w postaci płaszczyzny relacji na linii Strike-Robin. Część z pewnością będzie zawiedziona, jednak tym powieść Brytyjki wybija się z „sensacyjnego tłumu”.

Autorka nie zapomina jednak o świecie zewnętrznym. Londyn, w którym rozgrywa się akcja, został nakreślony w sposób niezwykle barwny i drobiazgowy. „Wołanie kukułki” śmiało można polecić w pakiecie z przewodnikiem po stolicy Wielkiej Brytanii. Gwar miasta, atmosfera londyńskich pubów i poszczególnych dzielnic umiejętnie potrafi pobudzić wyobraźnię do działania. Dodatkowym smaczkiem jest świat celebrytów, gwiazd mody i mediów, który Rowling obnaża, pokazując skrywane tajemnice i grzeszki spotykanych postaci.

Sama fabuła rozwija się w sposób, który może zniechęcić miłośników gwałtownych zwrotów akcji w stylu Dana Browna. Strike przesłuchuje kolejne osoby, przeprowadza szereg szczegółowych rozmów, które skrupulatnie zapisuje. Nie licząc zakończenia ciężko jest znaleźć momenty, w których tempo podkręca do granic możliwości. Dzięki temu można jednak zauważyć, że żadna postać nie została przedstawiona powierzchownie. Rowling, co udowodniła już w „Trafnym wyborze” umiejętnie nakreśliła sieć powiązań, jednocześnie prezentując relacje społeczne pomiędzy „ludźmi gazet” i przeciętnymi obywatelami. W takich chwilach „Wołanie kukułki” zmienia się w sprawnie skonstruowaną powieść obyczajową.

Od strony technicznej książka wypada naprawdę dobrze. Ogromna zasługa leży oczywiście po stronie tłumaczki, która pracowała wcześniej przy „Trafnym wyborze”. Minusem mogą być spolszczane na siłę wyrazy pokroju „lancz”. Nie zaburzają jednak ogólnej przyjemności w poznawaniu tajemnicy Luli Landry.

Powieść oczywiście ma swoje wady. Dla wielu będzie nią brak akcji i widocznego tempa wydarzeń, które często snują się w leniwy sposób. Innym zaburzą przyjemność utarte schematy, które powiela autorka. Można śmiało powiedzieć: „Detektyw, asystent, rodzinne tajemnice, wszystko już było. Galbraith stworzył tanią kalkę Doyle’a”. Owszem być może nie ma tutaj wielu zaskakujących rozwiązań, jednak dzięki temu czytelnik otrzyma do ręki sprawdzony produkt. Jest nim klasyczny kryminał w dobrym, anglosaskim stylu.

„Wołanie kukułki” z pewnością nie stanie się prekursorem nowego stylu w pisaniu kryminałów. Nie dołączy również do grona modnych ostatnimi czasy powieści sensacyjnych z błyskotliwym śledczym. Strike nie został bowiem wykreowany (na szczęście) na wspaniałego geniusza w dochodzeniu do prawdy. Detektyw i powieść stają się przez o bardziej przystępni. Łatwo dostrzec, że powieść J. K. Rowling (można sobie darować pseudonim) ma dostarczać czytelnikowi rozrywki. Z tego zadania wychodzi obronną ręką. Niedoskonałości i brak ambitniejszych rozwiązań można zrzucić na debiut autorki w nowym dla siebie gatunku.

Książka zapoczątkowała cykl o londyńskim detektywie. Czy w kolejnej powieści Rowling udowodni, że nie jest autorką jednej serii? O tym będzie można przekonać się już niedługo. Za kilka miesięcy pojawia się „Jedwabnik”, który nie będzie miał taryfy ulgowej związanej z debiutem. Czy umocni pozycję autorki w świecie kryminału? Po solidnej „kukułce” i umiejętnościach pisarki można tego oczekiwać.

Jednak kim jest tytułowa „kukułka” i dlaczego woła? Czego od Strike’a oczekuje Bristow? Jakie zadania i relacje połączą dziewczyną z Tymczasowych Rozwiązań z detektywem? Odpowiedź kryje się na kartach powieści, która zrywa z przyczepioną do autorki łatką. Polecam, naprawdę warto.

Paweł

Informacje o książce:
Tytuł: Wołanie kukułki
Tytuł oryginalny: The Cuckoo’s Calling
Seria: Cormoran Strike (tom I)
Autor: Robert Galbraith (J. K. Rowling)
Rok publikacji: 2013
Rok polskiego wydania: 2013 (pierwsze wydanie)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Tłumaczenie: Anna Gralak
ISBN: 978-83-271-5074-5
Gatunek: kryminał/sensacja/thriller
MOJA OCENA: 8/10

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna recenzja, a po książkę na pewno sięgnę :D

    Zapraszam do mnie: http://books-are-future.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Nie wstydź się, podziel się opinią! :)